Szyję od roku!


Rok temu rozpoczęła się moja przygoda z szyciem. Z tej okazji zapraszam Was do mojej domowej pracowni oraz na podsumowanie szyciowego roku i spóźnione podsumowanie pierwszego półrocza istnienia bloga :)

Początki …
Pierwszy raz zasiadłam do maszyny dokładnie 8 sierpnia 2015 roku (rok i tydzień temu). Był to pierwszy dzień weekendowego kursu szycia dla początkujących w Slow Fashion Cafe w Krakowie. Na kurs wybrałam się z moją koleżanką, o tym jak do tego doszło piszę tutaj. Wtedy o szyciu na maszynie nie wiedziałam nic, byłam totalnie „zielona” ;) Jednak już po pierwszych godzinach spędzonych przy maszynie coś mi podpowiadało, że szycie jest fajne. Po drugim dniu kursu wróciłam do domu z podstawową wiedzą dotyczącą obsługi maszyny, z efektami kilku krawieckich ćwiczeń oraz pierwszą uszytą przez siebie spódniczką na gumce :) Moja radość i entuzjazm były ogromne!  Na fali tych wrażeń szybko zapisałam się na cykliczny kurs szycia w SFC. 

Zajęcia odbywają się raz w tygodniu, a w trakcie ich trwania (2,5 godziny) szyję wybrane przez siebie ubrania pod czujnym okiem instruktorki – doświadczonej krawcowej.  Na zajęcia chodzę po dziś dzień, bo wtorkowy kurs szycia w SFC na stałe wpisał się w mój tygodniowy kalendarz. SFC to miejsce, w którym narodziła się moja pasja do szycia, nauczyłam się tam naprawdę wiele, spędziłam mnóstwo godzin z fajnymi ludźmi, bo atmosfera tam panująca jest rewelacyjna! :) Dodam tylko, że nie jest to wpis sponsorowany, piszczę o tym miejscu tak wiele ciepłych słów, ponieważ tylko takie pojawiają się w mojej głowie, gdy myślę o Slow Fashion Cafe.

Po co mi to szycie?
Moja miłość do szycia narodziła się właśnie w SFC. Jednak 2,5 godziny tygodniowo przy maszynie, to zdecydowanie za mało, aby rozwijać swoją pasję. Dlatego też każdą wolną chwilę spędzam przy maszynie. Szycie daje mi wytchnienie od codzienności, ale daje mi również wiele radości i satysfakcji. Sam proces tworzenia czegoś od zera jest dla mnie bardzo ciekawy i wciągający. Mam ogromną ilość cierpliwości do prucia, bo w końcu to często nieodłączny element szycia ;) Czasem złoszczę się, że coś mi nie wychodzi albo, że nie potrafię poradzić sobie z jakimś elementem. Jednak nie zniechęcam się i szukam rozwiązania problemu, bo na końcu jest wielka radość i satysfakcja z tego, że stworzyłam coś samodzielnie od początku. Ponadto sam moment założenia na siebie własnoręcznie uszytego ubrania jest bardzo przyjemny :) Uwielbiam na pytanie „sama to uszyłaś?” udzielać odpowiedzi „TAK!”. Cieszy mnie również myśl, że w mojej szafie znajdują się ubrania których nie ma nikt inny :)

Pierwszoroczne uszytki …
Zrobiłam sobie małe podsumowanie i wychodzi na to, że przez ten rok uszyłam dla siebie około 30 ubrań, w tym: 6 bluzek, 5 sukienek, 3 spódnice, 3 kardigany, 3 kurtki/płaszcze, 2 pary spodni, 2 pary krótkich spodenek, marynarkę, kamizelkę, kombinezon, bluzę, torebkę. Ponadto uszyłam kilka ubrań dla moich przyjaciółek oraz kilkanaście maskotek, czy kilka kocyków dla dzieci. Większość efektów mojej pracy pokazuję Wam na bieżąco na blogu, ale w mojej szafie kryje się jeszcze kilka uszytków, których Wam nie pokazałam, głównie z braku czasu. Na mojej liście „do uszycia” co rusz pojawiają się nowe pozycje, bo w głowie mam mnóstwo pomysłów :) Zdradzę Wam, że mam takie małe marzenie – chciałabym, aby za jakiś czas moja szafa składała się w 90% z ubrań uszytych przeze mnie. Te pozostałe 10% zostawiam sobie na wyjątkowe sytuacje, np. jakiś porządny płaszcz zimowy ;) Trzymajcie za mnie kciuki! :)



A co z blogowaniem?
Po 5 miesiącach szycia wpadłam na pomysł założenia szyciowego bloga. O początkach blogowania pisałam przy okazji podsumowania pierwszego kwartału bloga. Szybko okazało się, że prowadzenie bloga, to nie taka łatwa sprawa. Trzeba, poza szyciem, zająć się wieloma rzeczami, tj. fotografowaniem, obsługą programów graficznych do obróbki zdjęć, ogarnięciem Bloggera, pisaniem postów, co wbrew pozorom zajmuje sporo czasu. Powstaje więc pytanie, gdzie w tym wszystkim jest moja pasja, czyli szycie?  Na szczęście radze sobie z tym, wydaje mi się, całkiem nieźle. Mam takie przekonanie, że szycie jest najważniejsza i na nim głównie się skupiam. A do blogowania podchodzę poważnie, ale jednak z pewnym dystansem i świadomością, że pewnie nigdy nie będę prowadziła profesjonalnego bloga. Jednak nie żałuję, że zdecydowałam się prowadzić bloga! Mimo, iż blogowanie zabiera ogromną ilość czasu, to i tak bardzo to lubię, sprawia mi wiele frajdy, wiele się uczę, nie mówiąc już o tym jak się cieszę, gdy mogę wejść w interakcję z Wami, czyli z osobami które czasem zajrzą tutaj i zostawią jakiś komentarz :) 

Mój blog ma już 7 miesięcy i nie zdążyłam jeszcze zamieścić podsumowania pierwszego półrocza, więc zrobię to teraz :) Przez sześć miesięcy udało mi się:
- opublikować na blogu 34 posty
- uszyć około 30 ubrań dla siebie
- pozyskać ponad 240 polubień mojej strony na facebook’u
- odnotować na blogu ponad 10 600 odsłon przez prawie 2700 użytkowników! :)
Ponadto niecałe trzy miesiące temu założyłam konto na Instagramie, gdzie obserwuje mnie już ponad 130 osób :)



Rosnące statystyki bardzo mnie cieszą, ale jeszcze bardziej cieszy mnie świadomość, że za statystykami stoicie Wy. DZIĘKUJĘ, że jesteście i dajecie mi motywację do dalszego działania! :)))

W mojej pracowni …
Do niedawna miałam jeden stolik, na którym mieściłam dwie maszyny. Było to nieco męczące, ponieważ za każdym razem musiałam przekładać maszyny w zależności od tego z której aktualnie chciałam korzystać. Ale w zeszłym tygodniu udało się to zmienić i zakupiłam drugi stolik. Z natury jestem osobą, która ceni sobie porządek i każda rzecz musi mieć swoje miejsce. Tak też jest w mojej pracowni, drobne elementy typu igły, szpulki, guziczki, stopki do maszyny mają swoje miejsce w specjalnie do nich przeznaczonych słoiczkach. Wraz z narastającą liczbą szpulek nici, pojawił się problem z ich wygodnym przechowywaniem. Zapragnęłam mieć stojak na nici, który będzie zarówno funkcjonalny, jak i po prostu ładny. Na szczęście mój mąż spełnił tą zachciankę i zrobił mi stojak, który jednocześnie pełni funkcję obrazu :)







Dobra, koniec  tego pisania ;) Zapraszam Was do obejrzenia mojej małej domowej pracowni, czyli miejsca w którym spędzam długie godziny i realizuję swoją pasję :)










Podoba się Wam  kawałek mojego szyciowego świata? Czekam na Wasze komentarze :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz